Posty

Czy dłuższy wyjazd z aktualnego miejsca zamieszkania potwierdza jakość znajomości, czyli samotność w tłumie

Temat, który chodził mi po głowie od dość dawna. I będzie dość mocny, za co może i powinnam przeprosić, ale nie, nie zrobię tego. Bo od sierpnia nie zmieniłam zdania. W październiku, tuż po powrocie z Anglii, powiedziałabym duże i mocne TAK. ale... nie, jednak nie. Taki wyjazd nie weryfikuje niczego, często jedynie prowadzi do kompletnego rozpadu znajomości, nawet jeśli ma się ten minimalny kontakt. Ale od początku. 27 lipca. Wsiadamy z koleżankami do samolotu do Londynu, by potem przejechać do Cambridge. Ale już od początku mamy problemy choćby ze scamem, o którym pisałam TU . Wracając jednak do mnie. Mimo scamu, trafiłam jednak na świetnych współlokatorów, lokalizacja w sumie uszła, a sam dom był fajny. Ale i tak coś poszło źle. Po 3 tygodniach, mimo obecności +-  10 osób naokoło przez cały czas, dopadła mnie ta przerażająca samotność w tłumie. Coś, co niestety często dopada mnie też w Warszawie, ale tu jest odczuwalne w zasadzie tylko w pewnych sytuacjach. A tak za gran

Co zobaczyć w Londynie?

Obraz
Jak nie byłam w Londynie od 1999 roku do sierpnia 2018, tak od tego czasu byłam tam... de facto 5 razy. Z czego cztery tak, że udało mi się pójść gdzieś do miasta - za każdym razem był to jednodniowy wypad. Przy pierwszym pobycie warto zacząć trasę przy Tower Hill i przejść się słynnym Tower Bridge, mimo tłumów. Strasznych tłumów. Warto też zahaczyć o Millenium Bridge, jedyny most pieszy w Londynie. Stamtąd jest niedaleko do katedry św. Pawła, a po drugiej stronie znajduje się Tate Modern - galeria sztuki współczesnej (ten budynek z wysokim kominem, galeria jest na terenie starej elektrowni). Zdecydowanie warte odczekanie w ogromnej kolejce (mniej więcej 1,5 godziny) jest też przejechanie się London Eye. Widoki wynagradzają stanie w kolejce. Big Ben... Hm. Trafiłam akurat tak, że za każdym razem był w remoncie. Byłoby wstyd pominąć przy tym wszystkim Buckingham Palace. Jeśli ma się więcej czasu, to w promieniu kilku kilometrów od pałacu znajdu

Londyńskie metro

Obraz
Po dwóch razach w Londynie chyba mogę się w miarę konstruktywnie wypowiedzieć na temat metra. Tzn z dwóch stron - znienawidzenia za 1 razem i za 2 razem stwierdzenia, że chyba nie jest tak tragicznie. Za pierwszym razem było kiepsko. Zanim dojechałyśmy do pierwszego celu wycieczki, oddalonego 2 stacje od dworca Liverpool Street, gdzie przyjeżdżał nasz pociąg z Cambridge, przesiadałyśmy się 2 razy w obrębie tej samej linii. Lipa po całości. Oznaczenia są... inne niż gdziekolwiek gdzie do tej pory widziałam i korzystałam z metra, a było tego kilka miast na 3 różnych kontynentach... mianowicie kierunek jest określany jako kierunek geograficzny, różnie bywa z podaniem stacji końcowej. Trasy są różne. Nie chodzi mi o fakt 11 linii, ale o to, że prawie każda z nich ma różne warianty i potrafi mieć 3 końce w 3 różnych końcach miasta - widziałam wcześniej podobne rozwiązanie w Barcelonie, ale tam przynajmniej określają wprost, że na odmiana jedzie na północ a druga na południe, nawet

Mieszkaniowe oszustwa (scamy)

Obraz
Scam. Słowo, które część z Was dopiero teraz pozna, bo zazwyczaj dotyczy takich rzeczy jak naciąganie turystów w Bangkoku czy innych daleeeekich miejscach, zazwyczaj na to, że jakaś atrakcja jest zamknięta, ale ktoś was zaprowadzi w inne fajne miejsce w zamian za to... A jak wygląda oszustwo mieszkaniowe? Piszesz na grupie na FB od szukania mieszkań w danym miejscu, że szukasz pokoju. Odzywa się do ciebie *ktoś* - osoba mająca bardzo fajne mieszkanie za w miarę rozsądną cenę. Wymienia wszystkie zalety, co wlicza się w rachunek, nawet poda przybliżony adres (np. "w okolicach tej i tamtej ulicy"). Po poproszeniu o zdjęcia, mieszkania, wysyła je bez większego gadania - wydaje się, że mieszkanie jest fajne, pokój spory, jak zresztą ten ktoś wcześniej pisze, jest łazienka, kuchnia, przestrzeń wspólna też nie taka zła. ALE - niby są okna, tylko, że...  nic przez nie nie widać. Albo coś widać, ale na to nie  zwraca się za bardzo uwagi przy pierwszym spojrzeniu na zdjęcia. Pot

Pacific ring of fire, czyli co ma Bali do Meksyku i Filipin

Obraz
Tym razem jeszcze trochę z geologii i geografii. Mówi wam coś określenie "pacyficzny pierścień ognia"? Zastanawialiście się, co i czy cokolwiek łączy ostatnie wybuchy i przebudzenia wulkanów z trzęsieniem ziemi w Meksyku? Na pierwszy rzut oka Bali, Vanuatu, Filipiny i Meksyk nie mają ze sobą nic wspólnego - może poza klimatem, zwłaszcza trzy pierwsze. Ale jak spojrzeć na mapę świata, zwłaszcza w ujęciu płyt tektonicznych mają dużo, ponieważ wszystkie te miejsca leżą na ich krawędziach - podobnie jak Christchurch w Nowej Zelandii, gdzie było trzęsienie w 2011 roku. Wszystkie te miejsca leżą dokładnie w obszarze, którego nazwa jest bardzo aktualna, zwłaszcza od sierpnia zeszłego roku - pacyficzny pierścień ognia, w którego samym środku leżą też Hawaje, a na północy z kolei mamy Alaskę i Japonię. Mimo, że na przykład Agung, Sinabund czy filipiński Mayon nie leżą bezpośrednio na krawędziach pacyficznej płyty, ale jednak są uważane za zewnętrzny pierścień, bo są wystar

Podróżnicze podsumowanie 2017, dużo zdjęć

Obraz
Pora na podróżnicze podsumowanie minionego roku, 2017 :) Weszłam w ten rok z przytupem, bo trudno powiedzieć czy wyszło 20 czy 21 lotów (zależy z której strefy czasowej patrzeć), w tym co najmniej 11 rodzajów samolotów i 8 linii lotniczych. Postawiłam też nogi na terenie 11 krajów. Oprócz tego były jeszcze inne ciekawe środki transportu. No i widoki, wśród których w czasie 3 z 6 wyjazdów ważną rolę pełniły wulkany. STYCZEŃ Zapytacie pewnie jakim cudem nie umiem się doliczyć jednego lotu - zależy z której strefy czasowej patrzymy, bo o 1:30 1 stycznia 2017 startowałam z Pekinu do Honolulu, a między nimi jest 18 godzin różnicy, co oznaczało lądowanie o 16:30 31 grudnia 2016 roku. Tydzień póżniej 4 loty, by wrócić do Polski - HNL-PEK-HKG-VIE-WAW. 4 loty, 2 linie, 4 różne samoloty: Z Honolulu do Hong Kongu przez Pekin - Air China, A330-300 i A330-200. Co najlepsze, lot z USA do Chin był o jakieś 3 godziny dłuższy niż w tamtą stronę. Przekraczanie linii zmiany daty było jednym