Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Święta w Hiszpanii

Obraz
W czasie świąt Wielkanocnych było mi dane być w Hiszpanii, a konkretnie w Barcelonie.  Stolica Katalonii jest miejscem, które szczerze polecam każdemu - przyjazne miasto nad morzem, ciepło i dużo zwiedzania. A jak ktoś nie lubi zwiedzać, to spacer La Rambla też jest dobrym rozwiązaniem (mimo, że po akurat tym, trzecim, pobycie - nie polecam z powodu nieprzebranych tłumów).  Można napisać o Barcelonie 70 przewodników, ale i tak zawsze znajdzie się coś, czego wcześniej nie opisali, albo coś, czego nie widziała osoba, która już tu wcześniej była.  A jak nie miasto, to zawsze można śmiało pojechać do klasztoru w górach Montserrat, lub do parku rozrywki PortAventura - oba są poza miastem, w porywach do 100 km.   Montserrat Monastery  Montserrat  Katedra w Barcelonie - nie jest nią najbardziej znana Sagrada Familia :)  Szpital dla robotników w Sant Pau - do 1997 funkcjonował jako szpital, dziś można go zwiedzać. Robi ogromne wrażenie.  Churros

Trochę mnie tu nie było...

Obraz
Czas na wyjaśnienie, czemu ostatnio nic nowego się nie pojawia. Jak każdy student, zwłaszcza student roku, na którym pisze się pracę zaliczającą dany etap studiów, mam całkiem dużo pracy na uczelni. Co studiuję? Biotechnologię. 3 rok oznacza sporo pracy i nauki - nie dość, że zajęcia, to jeszcze trzeba znaleźć czas na czytanie artykułów do licencjatu i powoli zacząć go w końcu pisać...  Na powyższym zdjęciu jest rzecz przypadkiem mocno związana z blogiem - czysta kofeina wyizolowana z... liści suszonej herbaty. Jeśli mam szczerze powiedzieć coś o tej izolacji, to powiem tak - jak na otrzymywanie konkretnego związku z preparatu roślinnego, było to proste i przyjemne, bo trwało tylko 2 zajęcia (każde po około 5 godzin + częściowo trzecie, bo trzeba było utrzeć herbatę, zalać ją metanolem i zostawić na 5 godzin do ekstrakcji). Mam nadzieję, że w najbliższym czasie, mimo wszystko, uda mi się napisać coś więcej niż tylko "nie było mnie bo...".

Nietolerancja laktozy i azjatyckie podróże

Obraz
W czasie przerwy świątecznej miałam szczęście być w kilku krajach dalekiej Azji, między innymi w wymarzonym od dość dawna Singapurze. Wszyscy (albo prawie wszyscy) wiemy, że Azjaci to kosmici, w tym znaczeniu, że często ich zachowania znacznie odbiegają od tego, co znamy z dużych miast Europy. Jedną z dziwnych azjatyckich rzeczy jest kwestia nietolerancji laktozy. U nas, jeśli ktoś nie toleruje cukru mlecznego, musi szukać nie wiadomo gdzie mleka, które będzie odpowiednie - najchętniej zwyczajne mleko pozbawione laktozy. Ewentualnie mleko roślinne, kosztujące odpowiednio więcej (z tego co widziałam, 10 zł/litr), i zazwyczaj będące nieszczególnie smacznym (moim zdaniem) mlekiem sojowym. W Azji, idąc do pierwszego lepszego sklepu spożywczego, znajdziemy prawie całą lodówkę wypełnioną wszelkiej maści kartonami i butelkami z mlekiem roślinnym - czy to sojowym, ryżowym, migdałowym czy jakimkolwiek innym. Do wyboru, do koloru. Vanilla Bean Coffee Latte - bariści z International Cafe

Hui Lau Shan, czyli niekoniecznie kawowe miejsce

Obraz
Hui Lau Shan , czyli jak ze zwykłego mango zrobili w Azji coś, czego warto spróbować. Jest to sieć kawiarni, czy raczej deserowni, z siedzibą w Hong Kongu. Znani są głównie z musów owocowych i wykorzystywania mango do deserów.  Byłam w trzech punktach - dwa razy w Hong Kongu, raz w Malezji, desery za każdym razem tak samo dobre i godne polecenia.   Mango - kokos - mango.   Mus mango na galaretce o smaku mango Mus mango i kokosowy, z zieloną galaretką... Nie pamiętam jaką, ale było pyszne!