Weekend w Brukseli
Jak zapowiadałam w poprzednim poście, tym razem coś mniej "pouczającego", a raczej... co robiliśmy w Brukseli, mając w przybliżeniu 48 - 52 godzin na zobaczenie miasta (od piątku około 14, do niedzieli ok. 18). Wylądowaliśmy w piątek wczesnym popołudniem na lotnisku Zaventem (notabene, w tej dzielnicy jest europejska siedziba NATO), skąd pojechaliśmy autobusem do hotelu - mieszkaliśmy w miejscu, gdzie po drugiej stronie niewielkiej ulicy były budynki Komisji Europejskiej i Rady Europy. Prawdopodobnie najlepiej strzeżona okolica w Europie, mimo że na ulicach nie było wojska akurat w tej okolicy... A w innych dzielnicach wojsko było. Taka pogoda była w prognozach na cały pobyt. Nie sprawdziło się - przestało padać jak tylko wysiedliśmy z samolotu, a potem było ładnie. Aż do momentu, jak dojeżdżaliśmy na lotnisko w drodze powrotnej. Po ogarnięciu się, pojechaliśmy do centrum - w okolice Grand Place, czyli pod Ratusz. Ale najpierw poszliśmy na frytki - spore rozczarowani...