Nietolerancja laktozy i azjatyckie podróże
W czasie przerwy świątecznej miałam szczęście być w kilku krajach dalekiej Azji, między innymi w wymarzonym od dość dawna Singapurze.
Wszyscy (albo prawie wszyscy) wiemy, że Azjaci to kosmici, w tym znaczeniu, że często ich zachowania znacznie odbiegają od tego, co znamy z dużych miast Europy.
Jedną z dziwnych azjatyckich rzeczy jest kwestia nietolerancji laktozy.
U nas, jeśli ktoś nie toleruje cukru mlecznego, musi szukać nie wiadomo gdzie mleka, które będzie odpowiednie - najchętniej zwyczajne mleko pozbawione laktozy. Ewentualnie mleko roślinne, kosztujące odpowiednio więcej (z tego co widziałam, 10 zł/litr), i zazwyczaj będące nieszczególnie smacznym (moim zdaniem) mlekiem sojowym. W Azji, idąc do pierwszego lepszego sklepu spożywczego, znajdziemy prawie całą lodówkę wypełnioną wszelkiej maści kartonami i butelkami z mlekiem roślinnym - czy to sojowym, ryżowym, migdałowym czy jakimkolwiek innym. Do wyboru, do koloru.
Wszyscy (albo prawie wszyscy) wiemy, że Azjaci to kosmici, w tym znaczeniu, że często ich zachowania znacznie odbiegają od tego, co znamy z dużych miast Europy.
Jedną z dziwnych azjatyckich rzeczy jest kwestia nietolerancji laktozy.
U nas, jeśli ktoś nie toleruje cukru mlecznego, musi szukać nie wiadomo gdzie mleka, które będzie odpowiednie - najchętniej zwyczajne mleko pozbawione laktozy. Ewentualnie mleko roślinne, kosztujące odpowiednio więcej (z tego co widziałam, 10 zł/litr), i zazwyczaj będące nieszczególnie smacznym (moim zdaniem) mlekiem sojowym. W Azji, idąc do pierwszego lepszego sklepu spożywczego, znajdziemy prawie całą lodówkę wypełnioną wszelkiej maści kartonami i butelkami z mlekiem roślinnym - czy to sojowym, ryżowym, migdałowym czy jakimkolwiek innym. Do wyboru, do koloru.
Vanilla Bean Coffee Latte - bariści z International Cafe Sapphire Princess wiedzą jak zrobić dobrą kawę!
Azjatyckie jedzenie - zawsze warte obfotografowania i polecenia. Nie ma chyba szansy, by trafić na złe jedzenie w Azji południowo-wschodniej. No, chyba, że ktoś nie trafi w gust smakowy.
Wschód słońca w Singapurze - widok na Marina Bay Sands
Kto rozpozna miejsce? :)
Herbata z agaru. Spróbowałam, ale jako biolog chyba nie będę powtarzać eksperymentu. Nie ma smaku, a wygląda jak bulion odżywczy.
Lody o smaku zielonej herbaty - najlepsze. Szkoda, że w Polsce ich nie ma.
Choinka w Marina Bay Sands Shoppes. Jeśli był tu jakikolwiek prawdziwy śnieg, to chyba musieli go zeskrobać z zamrażarki.
Azja to nie kraj dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńMój blog :)
Chętnie odwiedziłabym Azję, widzę, że to były udane ferie ;]
OdpowiedzUsuńPo wycieczce do Londynu także żałowałam, że w Polsce nie ma niektórych rzeczy, jakie znalazłam tam ;c
/Agrafka
NASZ BLOG - KLIK